Matka w żałobie

                                         

            To również wydarzyło się naprawdę. W Warszawie w latach 60-ych ubiegłego wieku.

            Pewnemu małżeństwu zmarł kilkuletni chłopczyk, jedyne ich dziecko. Matka tak rozpaczała, że nie pozwoliła nic ruszyć w jego pokoiku i całymi dniami tam przesiadywała, płacząc z tęsknoty i pomstując na złego Boga. Była na Niego obrażona, a z kościołem zerwała wszelkie kontakty. 

I tak mijały miesiące. Pewnego razu, po wyjściu męża do pracy, weszła, jak zwykle, do pokoju synka, gdzie nad łóżeczkiem wisiał banalny obrazek Anioła Stróża chroniącego dziecko, idące po jakiejś kładce. Rzuciła nań okiem, pełna, jak zawsze, pretensji do tego malowanego anioła, który nie spełnił swego zadania, lecz zamiast kładki, dziecka i uskrzydlonego opiekuna, ujrzała … szubienicę.

Była wstrząśnięta.

Wybiegła z pokoiku i rozszlochała się.

Czekała niecierpliwie na męża, a gdy przyszedł, nie zdradzając o co chodzi, poprosiła, by wszedł do  pokoiku synka. Wszedł i po chwili pobladły z wrażenia, wyszedł. On też zobaczył na obrazku szubienicę…

Kobieta poszła z tym do znajomego księdza. Wszystko mu opowiedziała. Wytłumaczył, że być może Bóg zabrał im to dziecko, by uniknęło szubienicy?

Od tego czasu nieszczęśliwa matka pomału zaczęła wracać  do równowagi  i odkleiła się od łóżeczka zmarłego dziecka. Wróciła do życia.