Ze wspomnień Hanny Zborowskiej z Kobuszewskich – „Humor w genach”, wyd. Kowalska-Stiasny 2002, s.356
Po wojnie
[Autorka uczyła się malarstwa, ale po wojnie, „dla chleba”, przyjęła posadę urzędniczki. Praca kolidowała z zajęciami na ASP.]
Tak więc, moja przyszłość malarska stawała pod coraz większym znakiem zapytania tym bardziej, że nowe prądy w sztuce zupełnie do mnie nie przemawiały. Pierwsza, zorganizowana w Muzeum Narodowym wystawa rysunku francuskiego załamała mnie zupełnie. Stałam przed małym rysunkiem przedstawiającym dwie krzywe linie i czytałam: Pocałunek. Takie same trzy linie miały być Kobietą na łące. Za mną stały dwie asystentki z ASP i szeptały jak w ekstazie: – Cudowne, wspaniałe!
– Chyba żartują? – pomyślałam.
[To było zaraz po wojnie, wkrótce zaczął obowiązywać socrealizm, a tzw. sztuka nowoczesna została potępiona.]