Okruchy historii

           Zofia Kossak – Konspiracyjna Weronika, PAX 2021

Fragment artykułu drukowanego w prasie emigracyjnej w Londynie w 1950 r., p.t. KRZYWDZĄCA OCENA – stanowiącego odpowiedź na niesprawiedliwą ocenę społeczeństwa polskiego podczas okupacji „wystawioną” przez Jędrzeja Giertycha na emigracji.

                                Dzieci Zamojszczyzny

[…] Dalsze cechy to były braterstwo i ludzkość. Tak, panie Jędrzeju. Nigdy i nigdzie nie spotkałbyś Pan tyle przejawów dobroci, ofiarności, poświęcenia dla drugich, co w życiu Podziemia. Żyłam w tym środowisku długie cztery lata, widziałam, doznałam, stwierdzam. Przytoczę choć jeden przykład […] epizod dzieci z Zamojszczyzny.

Zamość w pierwszym roku wojny ofiarowany przez Hitlera Himmlerowi, przezwany Himmlerstadt, został przeznaczony na bastion SS, stolicę nowej Marchii wschodniej. Całą ludność miasta oraz kilkudziesięciu wsi okolicznych wysiedlono z właściwym tego rodzaju operacjom okrucieństwem. Ludność ta przeważnie wymarła z głodu, brudu i chorób w okropnym obozie pod zamojskim, dzieci odebrano rodzicom i miano wywieźć do Niemiec. Wszystkie dzieci w wieku od 2 do 14 lat.

A była zima. Jedna z owych srogich, okupacyjnych zim, gdy mróz utrzymywał się stale poniżej 20 stopni.

Pierwszy pociąg wiozący dzieci w zaplombowanych wozach przejechał przez Warszawę, zatrzymując się zaledwie godzinę. Obstawiony był wartą niepozwalającą  zbliżyć się nikomu, niemniej kolejarze warszawscy zdołali doń dotrzeć i sprawdzić, że oszronione wagony wypełnione są trupami zamarzniętych dzieci. Z około tysiąca niewiniątek nie żyło żadne. Ze stosów sztywnych ciałeczek nie wydobywał się ani jeden jęk.

Pociąg trumna pojechał dalej ku któremuś z krematoriów, a kolejarze zaalarmowali miasto. Zarazem kolejarze lubelscy dali znać kolegom, że następny transport wyrusza z Zamościa tejże nocy. I wtedy zaszedł fakt jedyny w swoim rodzaju.

Bez niczyjego rozkazu, samorzutnie, odruchowo, cała stolica ruszyła na dworzec, by odbić dzieci i zabrać do domów. Zamknięto sklepy, przekupki porzuciły stragany, opustoszały warsztaty. Restauratorzy zamknęli swoje jadłodajnie, fryzjerzy zakłady. Kilkudziesięciotysięczny tłum obległ Warszawę Wschodnią, Warszawę Zachodnią i dworzec  towarowy w Szczęśliwicach. W tłumie tym przeważały kobiety, każda z węzełkiem ciepłych szmat, butelką mleka, nierzadko zupą w garnuszku dla nakarmienia oczekiwanych. Postawa tego tłumu matek współczujących innym matkom była groźna, nowe fale napływały nieustannie ze śródmieścia i Niemcy szaleli z wściekłości.

Jak zwykle wobec wypadku nieprzewidzianego, potracili głowy. Zaklinali przez megafony tłum, by się rozszedł, zapewniali, że żaden pociąg z dziećmi nie został wysłany, że to wszystko nieprawda. Nikt im nie wierzył. Grozili, że poczną strzelać. Nikt się nie poruszył. Nareszcie zatrzymali pociąg w Garwolinie o dwie godziny drogi przed Warszawą i tam na pół żywe z mrozu dzieci wyładowano.

Nie mniej wymowna była akcja ratowania Żydów, wciąż niedoceniana, przemilczana lub nieznana. Najniebezpieczniejsze i najmniej wdzięczne zadanie konspiracyjne, przeprowadzone do końca. Gdyby nie pomoc i poświęcenie Polaków, ani jeden Żyd nie zostałby żywy na ziemiach polskich.

Oczywiście że i tutaj zdarzały się szakale wykorzystujące tragedię żydowską, lecz ogół społeczeństwa narażał życie własne oraz swych rodzin bezinteresownie, z czystej miłości bliźniego. Rzecz charakterystyczna, ci, co przed wojną nawoływali najzapalczywiej do bezwzględnej walki z Żydami, przodowali w tym dziele pomocy i powszechnie znane było powiedzonko:

Każdy Polak w Generalnej Guberni ma swojego Żyda, prócz endeka i oenerowca, którzy mają po dwóch Żydów.[…]

Jakim sposobem wybitny publicysta, pisarz o tak szlachetnej tonacji jak Jędrzej Giertych, mógł popełnić równie krzywdzącą pomyłkę? […]