Piotr Czajkowski, 1

 [ Na podstawie „Muzyki i cierpienia” pióra lekarza i muzyka, prof. Antona Neumayra]

Nie ulega wątpliwości – pisze Autor – że Czajkowski widział w komponowaniu jedyną możliwość choćby częściowego uporania się ze swoim niezwykle skomplikowanym życiem wewnętrznym, uwolnienia się od brzemienia problemów psychicznych przynajmniej na tyle, aby życie było bardziej znośne.

A wszystko dlatego, że artysta przyniósł ze sobą na świat pewien gen, który okazał się fatalny w skutkach. Ale po kolei.

Piotr Czajkowski urodził się 7 maja 1840 roku w małej miejscowości na Uralu, w której działała wielka huta pod dyrekcją ojca Piotra, inżyniera górnictwa. Chłopiec wraz z kilkorgiem rodzeństwa chował się w dużym domu pełnym służby i dostatku. Najbliższą i najdroższą ze wszystkich na świecie była mu matka, Aleksandra Assier, Francuzka z pochodzenia, a zaraz po niej mlle Fanny, ukochana guwernantka. Ta młoda Niemka trafiła do domu Czajkowskich jako nauczycielka starszego o dwa lata brata Piotra, sześcioletniego Mikołaja. Czteroletni Piotruś przysłuchiwał się jednak z takim zapałem lekcjom Mikołaja, że niezwykle zdolny, już jako sześciolatek znał biegle niemiecki, umiał też czytać i pisać po francusku.

Nigdy natomiast nie był cudownym dzieckiem jako muzyk. Nie występował jak Mozart czy Chopin ze swoimi kompozycjami w dzieciństwie. Nosił muzykę w głowie – jak wyznał mlle Fanny, ale ani ona, ani rodzice, nie zwrócili na to uwagi i nie dostrzegli w dzieciństwie Piotra potrzeby kształcenia go w tej dziedzinie. Widzieli natomiast nadmierną wrażliwość tego dziecka, jego niepohamowane wybuchy złości, nazbyt gwałtowne reakcje przy najmniejszej krytyce. Tylko panna Fanny umiała je gasić i wyciszyć roztrzęsionego chłopca.

Ustabilizowane życie na Uralu skończyło się w roku 1848, gdy ojca przeniesiono do Petersburga. I to, co inne dzieci przyjęły normalnie, wywołało głęboki wstrząs w psychice ośmioletniego nadwrażliwca: utracił bowiem na zawsze swoją Fanny. Guwernantka pozostała na Uralu. Mało tego: rodzice umieścili go wraz z Mikołajem w internacie przy gimnazjum. Trafił między tłum obcych kolegów, co go napełniało przerażeniem. Załamany utratą Fanny i rodziny, oszołomiony szkołą, złapał odrę, którą przechorował wyjątkowo ciężko. Kiedy już wyzdrowiał, stał się – według relacji brata – innym chłopcem – z radosnego, żywego urwisa przemienił się w apatycznego, smutnego i wiecznie rozdrażnionego młodego człowieka.

Kiedy po roku ojciec ponownie został skierowany na Ural, kryzys Piotra trwał. Pogłębiło go kolejne wielkie przeżycie: oto pan ojciec, widząc wielkie zdolności umysłowe syna, chce zeń zrobić prawnika. I wysyła dziesięciolatka do Szkoły Prawniczej w Petersburgu. Piotra odwozi matka. Chłopiec zdaje bardzo dobrze wymagane egzaminy i zostaje uczniem klasy wstępnej. Przez pierwsze tygodnie matka mu towarzyszy, ułatwiając trudną asymilację, jednak po miesiącu musi powrócić do rodziny na Ural, do Ałpajewska. Ta rozłąka rozrywa wprost chłopcu serce. Odprowadza matkę do dyliżansu, trzymając się kurczowo jej spódnicy, a w chwili pożegnania traci panowanie nad sobą: „objął ją oburącz tak mocno, że musiano odciągać go siłą.[…] Jednak w porywie histerii wyrwał się i krzycząc wniebogłosy puścił się pędem za dyliżansem, rozpaczliwie usiłując uczepić się kół i zatrzymać powóz.”

Został zupełnie sam, bardzo nieszczęśliwy, na długie dla niego dwa lata. Na całe szczęście, kiedy w 1852 roku ojciec przeszedł na emeryturę, cała rodzina znowu zjechała do Petersburga. I następne dwa lata okazały się dla znerwicowanego chłopca łaskawe.  Ale tylko dwa lata. W połowie 1854 roku bowiem, podczas letniej epidemii cholery, 25 czerwca, zmarła ukochana nad życie, niezastąpiona matka. Czternastoletni Piotr po tej tragedii nigdy już nie przyszedł do równowagi psychicznej. Ale… narodził się jako kompozytor.

Z medycznego punktu widzenia – pisze dr Neumayr – ważną informację stanowi fakt, że pierwsza próba kompozytorska Czajkowskiego przypada na miesiąc w którym zmarła jego matka.

Po latach Piotr wyznał, że oszalałby wtedy, gdyby nie muzyka.Napisał biograf, że balansował na linie rozdzielającej geniusz od szaleństwa. I dopiero teraz, jako piętnastolatek, podejmuje poważne lekcje gry na fortepianie, kontynuując swoje studia prawnicze i przy okazji stając się już wtedy nałogowym palaczem.

                                              c.d.n.