Rozważania przy niedzieli

            TEMPORA MUTANTUR ET NOS …

               czyli „Czasy się zmieniają i my zmieniamy się w nich”.

W jednym ze swoich listów pisanych na początku XXI wieku (bez daty rocznej) Janusz Wiśniewski opowiada Małgorzacie Domagalik, jak to któregoś dnia dziennikarka w niemieckiej telewizji (Viva) zadała pięciu młodym ludziom zaproszonym do studia pytanie o Dekalog.

Czy Dekalog powinien być ciągle najważniejszym drogowskazem w życiu?

Tylko że żadna z tych osób nie wiedziała, co to jest Dekalog.

[„188 dni i nocy”, cz. 1,  wyd. III, 2009, s. 41]

Można powiedzieć, że na naszych oczach w XXI wieku sprawdzają się smutne przewidywania naszej pisarki Anny Kamieńskiej z roku 1973, kiedy pisała w „Notatniku” pod datą 21 listopada w Budapeszcie:

 „Do zwiedzania galerii [w bogatym m.in. w sztukę sakralną tamtejszym Muzeum Narodowym] przydzielono mi studentkę romanistyki, aby mogła porozumieć się ze mną po francusku.

Nic nie wie o Biblii, a nawet o mitologii greckiej. Moja miła dziewczyna pyta mnie, dlaczego są trzy krzyże w scenie „Ukrzyżowania”, przecież był jeden Pan Jezus. Nic nie wie o św. Janie Chrzcicielu i Salome. Nie wie, co mówił anioł do Maryi w scenie Zwiastowania. Emaus to dla niej pusty dźwięk, św. Paweł – imię bez treści.

Więc to już koniec cywilizacji. Jeszcze ze dwa pokolenia tak wychowane i niezrozumiała stanie się cała sztuka i kultura wielu wieków. Nasza ojczyzna nad ojczyznami.”

 [Notatnik 1973-79, Poznań 1987, s. 59-60]

Kiedy w TV niemieckiej młodzi rozmówcy nie wiedzieli, co to takiego Dekalog, był początek wieku XXI, więc od zapisków Kamieńskiej upłynął czas jednego zaledwie pokolenia. Kiedy ja dzisiaj, jesienią 2023 roku, cytuję słowa J. Wiśniewskiego i przywołuję obawy ś.p. A. Kamieńskiej, upłynęły już dwa pokolenia i wydaje się, że zgodnie z jej przewidywaniami, sytuacja jest jeszcze gorsza. Wraz ze spadkiem poziomu wykształcenia humanistycznego bowiem spada też drastycznie poziom wykształcenia religijnego, w tym znajomość Biblii.

 I tak, stare malarstwo stanie się wkrótce zupełnie niezrozumiałe dla odbiorców, po czym  zawiśnie nad nim niebezpieczeństwo zagłady. Najpierw trafią – już trafiają – do lamusa książki, a po nich przyjdzie kolej na dzieła sztuki, kolekcje obrazów i rzeźb.