Sudarion z Oviedo, 3

SUDARION  Z  OVIEDO  

Niezwykle ciekawym etapem badań było porównanie Sudarionu z Całunem Turyńskim. Są to dwie różne tkaniny – len z Oviedo jest tkany splotem tafty, jest to pospolita, tania tkanina, len Całunu jest o wiele szlachetniejszy, tkany splotem jodełkowym, droższy, być może Józef z Arymatei sprowadził go z Syrii.

Na obu tkaninach występuje krew z grupy AB, powszechna dla mieszkańców Bliskiego Wschodu, dość rzadka w Europie.  

Na obu płótnach występuje całkowita zgodność anatomiczna – długość nosa, kształt ust i brody. Jeśli chodzi o plamy krwi – podobnie. Plama na przedniej stronie Sudarionu ma aż siedem punktów wspólnych. „Ślady pasują do siebie doskonale pod względem rozmiaru, miejsca i sposobu powstania” (s. 153)

Ta zgodność cech twarzy i plam krwi wskazuje na to, że oba płótna spoczywały na ciele człowieka, jednakowo umęczonego i zabitego: który został ubiczowany, ukoronowany cierniami i ukrzyżowany. Wszystkie ślady są też zgodne z biblijnym opisem męki śmierci i pogrzebu Jezusa. Są dowodem na taką samą mękę i śmierć. Oba te płótna okrywały tę samą osobę, Jezusa Chrystusa.

            Naukowcy nie znaleźli najmniejszej sugestii, żadnego podejrzenia, że te relikwie są fałszywe.

Na koniec powrócę na chwilę do opisu szat pogrzebowych w Ewangelii św. Jana (20, 1-8), od której zaczęłam cykl tych rozważań:

Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.  

Co w widoku tych płócien spowodowało, że Jan, uczestnik pogrzebu, uwierzył w zmartwychwstanie?

Ich niezmieniony od Wielkiego Piątku układ. Gdyby ktoś wszedł do grobu i wykradł ciało Chrystusa – abstrahując od straży i ciężkiego kamienia blokującego wejście – musiałby, wyciągając martwego, sztywnego Jezusa, rozrzucić całun i zostawić bałagan. A on leżał jak po pogrzebie, tylko że był „pusty”, bez ciała.

Całun Turyński ma na sobie obraz, którego powstania nie może wyjaśnić współczesna nauka. To samo z Volto Santo z Manoppello. Wygląda na to, że Jezus wydostał się z szat, nie zdejmując ich z siebie, lecz przenikając przez nie, tak jak wszedł potem do apostołów przez zamknięte drzwi. (I jak przenikał przez ściany Padre Pio w XX wieku.)  A w trakcie tego wstawania z martwych, wypromieniował  swoją postać na Całunie Turyńskim i twarz z otwartymi oczami na chuście „Weroniki”.  Dlatego próżno szukać śladów pociągnięć pędzla i farby, i nie ma co się dziwić otwartym oczom.

Fizyczno-chemiczna struktura obrazu na całunie Turyńskim, przesunięcie plam krwi, fakt że obraz przenika tylko na głębokość kilku włókien itp. – wszystkie te tajemnice Całunu Turyńskiego, jak również ślady jakby „spalenia” kilku  włókien w oczach na obliczu w Manoppello, może wyjaśnić tylko ruch ciała po śmierci i jego promieniowanie – unoszący się człowiek z otwartymi oczami i opadające szaty. Tak wyglądało Zmartwychwstanie.