Swami Rama

„Żyjąc wśród himalajskich mistrzów”

                                    Ateistyczny śwami    

Żył kiedyś pewien uczony śwami [mnich-asceta] o wielkiej inteligencji, który nie wierzył w Boga. Wszelkie inne przekonania potrafił zbijać zręcznie formułowanymi argumentami. Wielu uczonych unikało go, ale ja z nim żyłem w przyjaźni. Przyciągnęło mnie do niego zarówno jego wykształcenie, jak i logika. Jego cały umysł i energia były zogniskowane wyłącznie na jednej sprawie: jak argumentować. Był człowiekiem uczonym, ale niezwykle upartym.

Często powtarzał: – Nie wiem, dlaczego ludzie nie chcą się ode mnie uczyć.

A ja mu odpowiadałem: – Niszczysz ich przekonania i wiarę. Po co mają do ciebie przychodzić? Oni się ciebie boją.

Był bardzo znanym człowiekiem. Napisał książkę, w której próbował zaprzeczać wszystkim klasycznym filozofiom. Jest to rzeczywiście dobra książka, ale jedynie dla umysłowej gimnastyki. [„Sześć systemów indyjskiej filozofii”] […]

Nie wierzył w Boga, a jednak był mnichem. Zwykł mawiać, że stał się mnichem, aby obalić i całkowicie wyeliminować porządek mnichów.

– To wszystko lipa – mówił. – Mnisi to ciężar dla społeczeństwa. Odkryłem, że nie ma w tym nic autentycznego i zamierzam ogłosić to światu.

Ślubował, że jeśli ktoś go przekona, że Bóg istnieje, on sam stanie się uczniem tego człowieka.

Kiedyś zapytał mnie: – Czy znasz moje śluby?

Odpowiedziałem: – Głupcem byłby ten, kto wziąłby cię za ucznia.

– Dlaczego tak uważasz?

– Co można począć z twoim głupim umysłem? Wyćwiczyłeś go w jednej płaszczyźnie i nie znasz żadnego innego wymiaru.

Odpowiedział gniewnie: – To ty jesteś głupi! Mówisz o nieznanych wymiarach. To wszystko śmieci, fantazja!

Pomodliłem się do Boga i postanowiłem: Nawet jeśli miałbym złożyć w ofierze swoje życie, uczynię tego człowieka świadomym wyższych prawd.

Któregoś dnia zapytałem go: – Widziałeś Himalaje?

– Nie, nigdy.

 – Latem wspaniale jest chodzić po górach. Są piękne.

Miałem nadzieję, że jeśli pójdzie ze mną, będę miał okazję, aby go nawrócić.

On rzekł: – Będzie to prawdopodobnie jedyna rzecz, jaką pokocham. Jeśli mamy tak piękne góry, po co nam Bóg?

Pomyślałem: – Zmuszę go do sytuacji, w której będzie musiał uwierzyć.

I wkrótce z małym namiotem oraz niewielkim zapasem sucharów i suszonych owoców wyruszyliśmy w stronę góry Kailasa. Był sierpień, a więc okres, kiedy w górach zaczyna padać śnieg. Głęboko wierzyłem w Boga i cały czas modliłem się, aby zaistniała sytuacja, w której ów śwami byłby bezradny i musiał błagać Boga o pomoc. Byłem młody i lekkomyślny, więc zabrałem go na stromy szlak. Sam nie wiedziałem dokąd idziemy, tak więc wkrótce zagubiliśmy się.

Urodziłem się w Himalajach i rozwinąłem w sobie szczególną odporność na zimno. Istnieje określona postawa i technika oddychania, które pomagają mi chronić się przed zimnem. [Mowa o assanach i oddychaniu wskazanych przez hatha jogę] Ale ów biedny śwami trząsł się z zimna, ponieważ nie był przyzwyczajony do górskiego chłodu. […] dałem mu swój koc.

                                   c.d.n.