Swami Rama,2

            Ateistyczny śwami,  c.d.

Wspięliśmy się na wysokość prawie 4300 metrów, kiedy on zaczął się uskarżać, że nie może oddychać.

Powiedziałem : – Ja nie mam żadnych trudności.

– Jesteś młody, na ciebie wysokość nie wpływa.

-Nie powinieneś przyznawać się do porażki – odpowiedziałem

Każdego dnia on uczył mnie filozofii, a ja opowiadałem mu o górach. Jaka to piękna sprawa, być tak blisko natury.

Po czterech dniach naszej wędrówki zaczął padać śnieg. Na wysokości prawie 4600 metrów założyliśmy obóz. Mieliśmy tylko mały namiot o powierzchni 120 x 150 cm. Kiedy śnieg spadł do wysokości prawie 70 cm, powiedziałem:

– Czy wiesz, że śnieg będzie nadal sypać, aż sięgnie na wysokość 2, 5 m i całkowicie  zakryje nasz namiot? A my będziemy w środku.

– Nie mów tak! – krzyknął.

– Ale to prawda.

– Możemy nie wrócić z tej wyprawy? – zapytał.

– To całkiem możliwe, Śwamidżi.

– To co zrobimy?

– Ja będę się modlić do Boga.

– Ja wierzę w fakty, a nie w te głupoty, o których mówisz.

Powiedziałem: – Dzięki łasce mojego Boga śnieg przestanie padać. Jeśli chcesz użyć swojej filozofii i inteligencji, aby tak się stało, proszę bardzo. Możesz próbować.

Zapytał: – Skąd będę wiedział, że twoja modlitwa jest skuteczna? Przypuśćmy, że modlisz się i śnieg przestaje padać. Nawet wtedy nie uwierzę w Boga, ponieważ śnieg może przestać padać z każdej innej przyczyny.

Wkrótce pokrywa śnieżna wynosiła 120 cm i szczelnie ze wszystkich stron otaczała nasz mały namiot. Mój przyjaciel zaczął się dusić. Wydrążyłem w śniegu dziurę, abyśmy mogli oddychać, ale wkrótce śnieg ją zasypał. Wiedziałem, że coś się powinno wydarzyć. Albo umrzemy, albo on uwierzy w Boga.

I w końcu stało się. Powiedział: – Zrób coś! Twój mistrz jest wielkim człowiekiem, a ja obrażałem go tak wiele razy. Może dlatego teraz cierpię. – Był coraz bardziej przerażony.

Powiedziałem: – Jeśli pomodlisz się do Boga, śnieg przestanie padać w ciągu pięciu minut i zaświeci słońce. Jeśli tego nie zrobisz, umrzesz, a będziesz winien także mojej śmierci. Bóg mi to przekazał.

Zapytał: – Naprawdę? W jaki sposób?

– On mówi do mnie.

Odniosłem wrażenie, że śwami zaczyna mi wierzyć. Rzekł: – Jeżeli nie będzie słońca, zabiję cię, ponieważ modlitwa to zaprzeczenie moich przekonań.

[…] Byłem pełen podziwu widząc, jak modli się ze łzami w oczach. Pomyślałem jednak, że jeśli śnieg nie przestanie sypać w ciągu pięciu minut, to jego serce jeszcze bardziej stwardnieje. Dlatego ja również się modliłem.

Dzięki łasce Boga, zanim upłynął określony czas, śnieg przestał padać i zaświeciło słońce. Śwami był zdziwiony. I ja także!

Zapytał: – Będziemy żyli?

– Tak, Bóg chce, abyśmy żyli.

– Teraz uświadamiam sobie, że naprawdę istnieje coś, czego dotąd nie rozumiałem.

Po powrocie z gór ślubował, że przez resztę życia nie odezwie się do nikogo ni słowem. Żył jeszcze 21 lat. Jeśli ktoś w jego obecności mówił o Bogu, z jego oczu płynęły łzy ekstazy. Napisał kilka książek oraz komentarz do „Hymnów Pana”.

Kiedy mamy już za sobą gimnastykę intelektualną, odkrywamy coś, co znajduje się poza intelektem. Nadchodzi czas, gdy intelekt nie potrafi już prowadzić nas dalej i tylko intuicja może pokazać nam drogę. Intelekt bada, oblicza, rozstrzyga, akceptuje lub odrzuca wszystko to, co zachodzi wewnątrz sfer umysłu, intuicja natomiast jest ciągłym przepływem, który ma źródło w głębokim wnętrzu. Pojawia się tylko wtedy, kiedy umysł osiąga stan ciszy, równowagi i spokoju. Czysta intuicja poszerza ludzką świadomość i człowiek zaczyna widzieć rzeczy jasno.[…] Gimnastyka intelektualna jest zwykłym ćwiczeniem, które rodzi strach. Jedynie miłość do Boga uwalnia człowieka od wszelkiego strachu.