Z archiwum…

Okruchy staropolszczyzny, 1

Zostańmy jeszcze przez chwilę przy moich skarbach staropolszczyzny. Tym razem chciałabym zacytować instrukcję wychowawczą mądrego Jakuba Sobieskiego (1588 albo 1591-1646), wojewody krakowskiego i wielkiego męża stanu XVII-to wiecznej Rzeczpospolitej, jaką napisał i której surowo kazał przestrzegać swoim dwóm synaczkom, wysłanym do Paryża na dalsze kształcenie. Marek i Jan byli już po gimnazjum Nowodworskiego, a także po Akademii Krakowskiej. Nieco młodsi od naszych dzisiejszych maturzystów, bo Marek miał 18, a Jan 17 lat,  jechali głównie na naukę języka francuskiego, a także by poznać świat, nawiązać stosunki z ludźmi na wysokim szczeblu społecznym oraz zapoznać się z architekturą militarną.

Obu synom pan ojciec wręczył wielki zeszyt i nakazał od pierwszego dnia zapisywać najpierw wrażenia z  podróży ze wszystkimi szczegółami, jakie to miasto mijają, kto tam sprawuje rządy, jaka architektura itp., a następnie notować każdy dzień nauki,  nadto listy słać, żeby mógł sprawdzić ich postępy. I sam zdecyduje, kiedy mają wrócić do kraju.

Nie wiedział ani zacny wojewoda, ani żaden z synów, że ojciec zaledwie pół roku po ich wyjeździe, a wkrótce po przybyciu do Paryża, latem 1646 roku, opuści ten świat, mając zaledwie 58, (czy może nawet  55 lat.) Synkowie pozostali jednak we Francji i nadal pilnie się uczyli. Po roku opuścili Paryż, zjechali całą Francję, popłynęli do Anglii, potem zwiedzili Niderlandy i po 3 latach peregrynacji powrócili do kraju. Nikt nie mógł wiedzieć, że któregoś dnia Jan, wojewodzic wywodzący się z wysokiego rodu Żółkiewskich i Daniłłowiczów, zostanie królem Polski, i zawsze  będzie ojcu wdzięczny za te lata nauki.

Choć lekko nie było, pan ojciec wiele od swoich synów wymagał, bo wiedział, że w przyszłości będą piastować jakieś ważne urzędy.

Wybrałam tylko kilka fragmentów tej ojcowskiej instrukcji, bo cała jest zbyt obszerna, by ją tu cytować. Kto ciekaw, może ją znaleźć w Internecie bez trudu.

(Podaję nie przestrzegając zasad staropolskiej pisowni, a także ze skrótami, żeby łatwiej było to czytać.)

Tak więc o celu tej dalekiej podróży pisze Jakub Sobieski tak:

Peregrynacji inter alias fructus [między innymi owocami-korzyściami] to jest primarius [przede wszystkim] uczenia się języków cudzoziemskich. To ozdoba każdego szlachcica polskiego i pochwała między przednimi ozdobami i chwałami umieć języki. A nie tylko każdego szlachcica polskiego, ale każdego hominis politicus [człowieka politycznego, czyli grzecznego,rozsądnego, nie polityka!]. […]

Przyda się i na dworze pańskim, przyda et in Republica [i w Rzeczpospolitej ] na różne legacje, na różne pańskie i Rzeczpospolitej usługi, a choćby nie było nic więcej, jeno to między cudzoziemcami, których pełna Polska, siedzieć a nie być niemym, nie trącać drugiego, pytając się ustawicznie:

– Mości Panie, co to ten człowiek mówi?

Zapewnia też wojewoda, że teraz wszędzie w użyciu język francuski, nie łacina jak w Polsce, i w obu Niderlandach, to znaczy we Flandrii pod berłem Hiszpanów, i Republice Niderlandzkiej, a także w Niemczech i w ogóle na wszystkich dworach. I pisze dalej:

Jest to język trudny, trzeba się z nim łamać […] inaczej piszą, inaczej czytają. Wola tedy jest moja, abyście przyjechawszy zaraz postarali się o Mistrza jakiego dobrego […] żebyście po obiedzie, okrom świąt, po dwie godziny na każdy dzień na tej nauce z nim strawili

Tu wskazuje, jaką lekturę po francusku mają czytać, a jest to Historia Francji, lada fraszek i błazeństw nie dajcie sobie czytać  ale że język najlepiej się poznaje mówiąc, życzę, proszę i napominam, ażebyście ustawicznie exercitum [ćwiczenia] miewali tego języka. Już to próżno nie wstydzić się mówić, choć się zrazu lada jako będzie mówiło.

Wszystkie te wskazania ojcowskie płynęły z własnego doświadczenia, bo Jakub Sobieski w młodości przebywał za granicą sześć lat i znał dobrze i obce kraje, i języki. A ponieważ chłopcy znali już łacinę i niemiecki, żeby nie zapomnieli tego, czego się w kraju nauczyli, nakazał pan ojciec każdego dnia przed południem spędzić trzy godziny na nauce i lekturze łaciny, a co do niemieckiego: żebyście sobie Niemca chłopczyka w Paryżu znaleźli jakiego, co będzie z wami po niemiecku mówił i będzie też do posługi.

Pisze dalej, że błogosławiony ten i w starości, co się z młodu uczył i że wspomnicie na mnie swego czasu, żem wam jako Ojciec miłujący po ojcowsku radził. [Że to nauka]uczyniła wielkim pradziada waszego [Stanisława] Żółkiewskiego [hetmana wielkiego koronnego] i ja tego nie żałuję, że i teraz jako jeno mam czas wolny, księgi z ręku nie wypuszczę. I dalej, że wszyscy w rodzinie w nawale obowiązków, a przecież kradną sobie czas na czytanie.

                                           c.d.n.