Wywiad z Janem Englertem Kamili Dreckiej, wyd. Otwarte, Kraków 2021, s.90
JAN ENGLERT – BEZ OKLASKÓW
Czytam teraz ciekawy wywiad-rzekę ze znanym aktorem z mojego pokolenia i natrafiam na własne problemy. Jednym z nich jest to, że często nie rozumiem, co mówią polscy aktorzy w serialu czy filmie. Oczywiście, jestem stara i zwłaszcza po covidzie, mocno nie dosłyszę. Ale np. Kucównę w serialu „Syzyfowe prace” słyszę, nie umknie mi żadne jej słowo, słyszę też doskonale wielu starszych aktorów, więc co się dzieje? I Englert mi to wyjaśnił:
J.E. – Kiedy zdarza mi się grać w serialach, często w trakcie nagrywania sceny nie rozumiem, co partner do mnie mówi.
K.D. – Przecież w szkole teatralnej są zajęcia z dykcji.
J.E. – Tu chodzi o inną rzecz. Film posługuje się potocznością, czyli mówi się w nim tak jak w życiu. Nie tylko zresztą film. Kiedy grałem […] u Grzegorza Jarzyny […] pierwszym moim zdumieniem było to, że na sali na sto dwadzieścia czy sto czterdzieści osób przypinają mi na próbie generalnej miniaturowy mikrofon.
Pytam: „Po co?” Pada odpowiedź: „Tak się u nas gra.”
Pierwsza uwaga jaką usłyszałem po próbie: „Czy może pan MNIEJ wyraźnie mówić?”
K.D. – Żartuje pan.
J.E. – Nie żartuję.
Oto kolejny absurd naszych czasów obok czapki z daszkiem noszonej odwrotnie, nie zawiązanych sznurowadeł, dziurawych i podartych specjalnie spodni i wielu jeszcze innych głupot, byle było inaczej niż dawniej.