Ze wspomnień

Edward Dziewoński „W życiu jak  teatrze”, Czytelnik 1992, s. 16

            O przed i po-wojennej Warszawie, wspomnienia snute w PRL

„Nie wspominam tamtej Warszawy z liryczną zadumą. Wspominam ją bardzo trzeźwo, oczywiście żałując, że jej nie ma. Ale Poznań czy Kraków ocalały, tylko że są to dziś także inne miasta.

Wszystkie nasze miasta nie mają wizytówek, to znaczy mają fatalne wizytówki, to znaczy mają okropne sklepy z brzydkimi wystawami, to jest właściwie bez wystaw. A sklepy, do których człowiek wchodzi niechętnie, nierzadko nawet z lękiem, czy go nie zwymyślają, nie spełniają, bo nie mogą spełniać, swojej funkcji.

Pewna warszawska ekspedientka powiedziała niedawno na zebraniu w związku ze zginięciem szczotki do zamiatania, że k l i e n t ó w   zasadniczo   w   ogóle n i e  p o w i n n o  s i ę  w p u sz cz a ć  do sklepu!

Oczywiście, jak zawsze, są wyjątki. Na szczęście. Uśmiech i grzeczność to coś o wiele ważniejszego, niż mogłoby się wydawać. Jeżeli nie ma zbyt wielu powodów do uśmiechu, to grzeczność powinna być bezprzyczynowa, i to, że jej tak często brakuje na co dzień, nie jest tylko świadectwem, iż żyjemy w nie najłatwiejszych czasach. Jest dowodem zobojętnienia, schamienia, zbydlęcenia. Smutno.”