Kobusz, cz. 3

Dowcip koniecznie na poziomie

            Teatr Kwadrat

[s. 116]  Nie lubię – Dudek mnie tego nauczył – płaskiej komedii, wygłupu dla wygłupu, chamskiego żartu, po którym ryk publiczności niesie się szeroko. Komedia powinna być dydaktyczna.[…] Sztuki, jakie graliśmy, miały to drugie denko, w które mogliśmy sobie poskrobać. Zawsze to była jakaś forma satyry – ku przestrodze, nie tylko do śmiechu.

A – dodam od siebie – że to drugie „denko” jak mówi Kobuszewski, to była inteligentna próba przechytrzenia cenzora, aluzja tak subtelna, że za trudna do pochwycenia dla niego i skreślenia, a na tyle czytelna, że publiczność natychmiast ją chwytała, aprobując salwami śmiechu.

[s. 139] Pisze Autorka: Wagabunda, Koń, Szpak, Owca, Dudek potem Pod Egidą – to były różne kabarety, ale poprzeczkę w każdym z nich zawieszano wysoko. Liczyły na intelekt widza, na odbiór żartu bez puszczania oka, na oczytanie, opatrzenie, osłuchanie, chwytanie aluzji.

                      Kobusz o kabaretach współczesnych

 [s. 171] […] dodajmy, że Jan Kobuszewski zapytany o współczesne produkcje zwane kabaretami, które zalały programy telewizyjne, odpowiedział krótko i wymijająco, że nie jest w stanie ani ich oglądać, ani oceniać.

[s. 259] – Kiedyś pozwolił sobie na kilka zdań o angażowaniu i nadmiernym eksponowaniu amatorów w artystycznych przedsięwzięciach. Na pytanie o zadufanych w sobie „naturszczyków” uważających, że szkoła im niepotrzebna, bo i tak są świetni, mówił:

Na chwilę, do jakiegoś zadania.[…] Aktor amator jednego dnia może być genialny, ale już na drugi dzień – nie do przyjęcia. Aktor profesjonalny gwarantuje widzowi, że w każdy wieczór nie zejdzie poniżej pewnego poziomu.

c.d.n.