Fałszerz z Holandii

                                               Fałszerz  z  Holandii

                                              Cz. 3

Megereen na sali sądowej

Wreszcie 29 X 1947 roku odbył się proces Hana van Megereena. Salę obwieszono jego obrazami. Miał to, o czym zawsze marzył – rozgłos. Proces trwał zaledwie 6 godzin, stawało 17 świadków oskarżenia. 

Okazało się, że Han sfałszował aż 11 Vermeerów, trzy razy podrobił Halsa, dwa – Hoocha i jeden raz – Terborcha. A – już po procesie –  syn ujawnił dalsze podróbki.

Göring już nie żył, ale przed śmiercią, 13 marca 1946 r. w Norymberdze w sali obrad Międzynarodowego Trybunału dowiedział się, że nabył fałszywego Vermeera. Wyobrażam sobie, jak to nim wstrząsnęło. Taki znawca! I taka kompromitacja. [A kiedy otrzymał wyrok śmierci, kilka godzin przed wykonaniem – popełnił samobójstwo.]

Proces fałszerza był zdumiewający. Wypowiadali się najsłynniejsi krytycy sztuki, eksperci światowej sławy. Najważniejszy, którego nazywano papieżem sztuki, Abraham Bredius, uniknął kompromitacji, bo już nie żył. Ten znawca był tak pewien, że ma przed sobą odnalezione dzieło Vermeera, że nawet nie kazał zrobić żadnego badania, bodaj rentgena. I teraz inni na tym opierali swoją obronę, że nie zrobiono badań, to skąd mogli wiedzieć, i że trwała wojna, a to nie czas na badania itp. Ale pominęli, jak byli  zarozumiali i bezkrytyczni.

 Moim skromnym zdaniem, bo przecież nie jestem specjalistką, ci ludzie byli wprost ślepi: jak można uznać za Vermeera obraz pozbawiony zupełnie jego klimatu, z odpychającymi wręcz twarzami modeli, w tym Jezusa, w niczym nie podobnymi do modeli Vermeera.

Tylko jeden z krytyków uderzył się w piersi. P.B. Coremans, specjalista chemik, ekspert od  barwników – powiedział: „Niełatwo się przyznać, że zrobił pan z nas durniów…”

Bo teraz, przez te dwa lata badań płócien przed procesem sądowym, poddano wreszcie obrazy szczegółowym oględzinom i skrupulatnym badaniom, dzięki którym wykryto w farbach obecność związków chemicznych nieznanych  w XVII w.

Co wymagało niemało trudu, bo w preparacji starych pigmentów Megereen był bardzo biegły. Pomógł mu ogromnie traktat naukowy A. M. de Wilda zawierający szczegółowy opis jak Vermeer preparował farby, i Han tak właśnie robił. Autor tego traktatu także nie rozpoznał falsyfikatów. Teraz na procesie, ośmieszony za łatwowierność, jako jeden ze świadków sprawy bronił się, że nie zrobiono badań, to jak się miał poznać, że to nie oryginał?

Eksperci badają „Wieczerzę w Emaus”

Inny powiedział: Trudno to wytłumaczyć. Niewiarygodne, że dałem się oszukać. Lepiej mógłby to wyjaśnić psycholog. Ale psycholog nie zajął się psychiką oszukanych, lecz psychiką oszusta – i dr van der Horst przedstawił w sądzie charakterystykę osobowości Hana.

Przytacza ją autor biografii fałszerza, Frank Wynne. Doktor dostrzegł w fałszerzu kompleks zemsty, zemsty za to, że nikt się nie poznał na jego talencie. Dodał też, że to człowiek niezrównoważony.

Co wszystkich wyprowadziło w pole do tego stopnia, że teraz sami nie mogli pojąć, jak mogli się aż tak pomylić? Skąd to istne bielmo na oczach? Błąd w fałszywej ocenie obrazów Megereena tkwił w odwoływaniu się do jego pierwszej podróbki, zamiast do oryginałów Vermeera. Ponieważ pierwszy falsyfikat Megereena, „Wieczerzę w Emmaus”, najsłynniejszy krytyk, ten zwany papieżem krytyki, przyjął z entuzjazmem jako cudownie odnalezione dzieło Vermeera i zakupiło je Muzeum w Rotterdamie, a prasa trąbiła w superlatywach o tym obrazie, jego styl stał się miernikiem, podstawą do kwalifikacji obrazów następnych.  

Po ujawnieniu fałszerstwa na taką skalę, prokurator powiedział m.in.:

 Świat sztuki zatacza się od tego ciosu, a eksperci zaczynają wątpić w najsilniejsze podstawy weryfikacji autentyczności i malarskiej atrybucji.

W rezultacie Megereena skazano tylko na jeden rok pozbawienia wolności – wyrok zapadł 12 listopada 1947 r. Kiedy opuszczał salę sądową, żegnano go oklaskami. Doczekał się uznania, na jakim mu całe życie zależało. Nikomu nie powiedział nigdy „przepraszam”. Tacy ludzie tego nie potrafią. A przecież zrujnował kilkanaście osób. Jeden z kolekcjonerów zbudował specjalną galerię dla jego trzech obrazów.  

Od 1 stycznia Megereen miał zacząć odsiadywać karę, lecz dwa dni przedtem, stało się coś nieprzewidzianego: 29 grudnia 1947 roku malarz doznał zawału i nazajutrz zmarł.

                                                           c.d.n.