Legendy świętych, 4

                KIEDY BAJKA STAJE SIĘ RZECZYWISTOŚCIĄ

Zadedykowane Eli B.

                                          Cz. 4 i ostatnia

A teraz inna bajka, która mogła okazać się rzeczywistością.

 W XIII wieku żyła św. Elżbieta Węgierska, (zm. 1231) córka króla Andrzeja II, a żona księcia Ludwika, landgrafa Turyngii. Bardzo sympatyczna postać, bez odrobiny pychy, chociaż królewna. Podczas modlitwy zdejmowała z głowy swoją koronę, bo się jej krępowała wobec Pana Niebios. Zasłynęła z filantropii. Opiekowała się  biednymi i chorymi, dokarmiała i ratowała w niedoli każdego, jak tylko mogła.

Edmund B Leighton - Dobroczynność Elżbiety
Edmund B. Leighton – Dobroczynność Elżbiety

Jej mąż, chociaż niezwykle cenił jej pobożność, był niezadowolony, że się miesza z prostakami, że jaśnie pani się pospolituje. Któregoś dnia, gdy niosła biednym chleb ukryty pod płaszczem, natknęła się na księcia. Ten kazał jej pokazać, co tam niesie w zanadrzu. Kiedy wystraszona Elżbieta odsłoniła połę płaszcza, mąż zobaczył… bukiet róż.

 Ten właśnie epizod malarze lubili malować, ale trzeba przyznać, że Święta nie miała szczęścia do malarzy. Obrazy ukazujące ten cud, artystycznie rzecz biorąc, nie są zbyt piękne.

św. Elżbieta Węgierska z różami

  I znowu, kto chce, niech się uśmiecha z samej historyjki i z naiwnych wielbicieli św. Elżbiety. Ale epizod z bukietem róż odżył w wieku… XX. A dotyczył polskiej zakonnicy, św. Faustyny.

W nowicjacie s. Faustynę przydzielono do kuchni tzw. dziecięcej, gdzie gotowano dla licznej gromady małych podopiecznych sióstr. Siostra Faustyna nie uchylała się od żadnej pracy, ale wątła i poważnie chora na płuca, nie należała do siłaczek. Ogromną trudność sprawiało jej odlewanie potężnych garów z ugotowanymi ziemniakami. Matka Mistrzyni pocieszała ją, że stopniowo nabierze wprawy, ale jej było coraz trudniej. Oto, co sama o tym napisała w swoim Dzienniczku:

            „W południe przy rachunku sumienia skarżyłam się Bogu na brak sił. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: Od dziś będzie ci to przychodziło z wielką łatwością. Wzmocnię twoje siły.

Wieczorem, kiedy przychodzi czas odlewania kartofli, spieszę pierwsza, ufna w słowa Pana. Z całą swobodą biorę garnek i całkiem dobrze odlałam. Ale kiedy zdjęłam pokrywę, żeby kartofle odparowały, ujrzałam w garnku zamiast kartofli całe pęki czerwonych róż, tak pięknych, że trudno o nich napisać. Nigdy jeszcze takich nie widziałam. Zdziwiło mnie to bardzo, nie rozumiejąc ich znaczenia, ale w tej chwili usłyszałam głos w duszy: Taką ciężką twoją pracę zamieniam na bukiety najpiękniejszych kwiatów, a woń ich wznosi się do tronu Mojego.” (ak.65)

 Chyba nikt jeszcze nie namalował „Legendy św. Faustyny”, moda na takie obrazy dawno przeminęła, poliptyki trafiły do muzeów. Od XVIII wieku, czasów przez naukowców błędnie określonych mianem Oświecenia, ludzie wolą opierać się jedynie na „szkiełku i oku”. Ale tajemnicze i niepojęte zjawiska ciągle nam towarzyszą i może zamiast je podważać, a z wiernych drwić, lepiej postudiować najnowsze odkrycia fizyki, bo kiedy laureat nagrody Nobla stwierdza, że materia jako taka nie istnieje, że wszystko jest energią, uczeni są coraz bliżej wyjaśnienia zjawisk tzw. „nadprzyrodzonych”, a w rzeczywistości zgodnych z naturą, tylko z tą jej stroną jeszcze nie  rozpoznaną.