O korupcji?

             O korupcji albo o napiwkach

            Miałam niedawno okazję poznać dziwną przychodnię lekarską, w której leczą skutecznie i bezpiecznie, nie biorąc przy tym pieniędzy, bo są opłacani przez odpowiednią fundację. To ludzie z dalekiego Tybetu. Dziś, kiedy prywatna wizyta kosztuje coraz to więcej, nie wyobrażam sobie, żeby jacyś (bo z pewnością nie wszyscy!) nasi lekarze w podobnej sytuacji nie skorzystali i nie skubnęli od pacjenta trochę grosików dla siebie. Ta darmowa przychodnia, (gdzie płaci się tylko za zioła) to Instytut Tradycyjnej Medycyny Tybetańskiej na ul. Puławskiej 410 w Warszawie.

            I tak sobie myślę, że Tybetańczycy, to chyba ostatni ludzie, którzy w naszym świecie zachowali morale, choć stracili ojczyznę od czasu chińskiej okupacji. Narzeka się na korupcję w krajach dawnego bloku sowieckiego, np. na Ukrainie. Tam podobno do żadnego szpitala chory się nie dostanie bez łapówki. Ale to były Związek Rad, ale ja pamiętam także w Wiedniu sytuację, która wcale nie była daleka od korupcji, chociaż akurat w innej od niej postaci. Nie miało to tez nic wspólnego z medycyną.

Skorzystaliśmy z przyjacielem z możliwości zwiedzania  stolicy Austrii specjalnym autokarem. I oto po skończonym objeździe Wiednia, austriacki przewodnik wygłosił do nas przemowę, wyrażając nadzieję, że dobrze spełnił swoje zadanie. Po czym stanął przy wyjściu z autokaru z wyciągniętą ręką, bo od każdego pasażera oczekiwał napiwku w wyniku tej żenującej przemowy, w której wyraził nadzieję, że skoro dzięki niemu spędziliśmy miłe chwile i mieliśmy okazję poznać bliżej Wiedeń, to potrafimy się mu odwdzięczyć…  Nie pamiętam dokładnie uzasadnienia swojej prośby, ale zrobiłam się za niego czerwona ze wstydu.

Facet opłacony przez firmę żebrze od turystów napiwku??? W Wiedniu? Nie w Kijowie.    

            Kiedy moja koleżanka, mgr historii, pracowała za czasów PRL w Wilanowie, oprowadzając m.in. zagranicznych gości, nieraz zdarzało się, że ktoś z nich próbował jej podziękować, dając pieniądze, i to w zielonych, wtedy mile widzianych. Nigdy nie wzięła, przeprosiła, powiedziała, że u nas nie ma takiego zwyczaju. Cudzoziemiec był zdziwiony. W tej biednej Polsce, gdzie wszystkiego brakowało, a gaże muzealne były zawsze poniżej średniej krajowej, znalazła się osoba, która nie przyjęła napiwku. A zamożny wiedeńczyk, dobrze opłacony, wyciąga rękę po napiwek? A może dlatego tak bezwstydnie, tak jawnie domagał się napiwku, że firma specjalnie mu mało płaci, bo zakłada, że drugie tyle dostanie od turystów? Tak czy owak, żenada. Może i nie korupcja, ale żenada. Podobno obyczaj na Zachodzie przyjęty.