Okruchy historii

O nazwiskach i imieniu Marii

Kiedy się zastanawiałam nad nadaniem tytułu swojemu blogowi (jakoś fatalnie brzmi to blogowi po polsku), który z założenia miał być zbiorem najrozmaitszych przemyśleń i informacji, jako najbardziej pasujący przychodził mi do głowy tytuł Cicer cum caule, czyli z łaciny „Groch z kapustą”. Ale po namyśle doszłam do wniosku, że dziś mało kto zna łacinę i nie zgadnie, co chcę przez te słowa zapowiedzieć. I zrezygnowałam z grochu z kapustą, a zatytułowałam po polsku „Ocalić od zapomnienia”.

A teraz  chcę powrócić do tego grochu tylko w całkiem innym kontekście. Oto bardzo niedawno się dowiedziałam, że wielka postać literatury łacińskiej, Marcus Tullius, znany pod przydomkiem Cycero, zawdzięczał ów przydomek właśnie grochowi. Podobno miał na nosie brodawkę jak groch, więc przezwano go Grochalem, bo to znaczy Cicero. I stał się  na całe wieki postacią historyczną jako Marcus Tullius Cicero.

Poza filologami i starożytnikami mało kto o tym wie, bo panuje zasada, że obcych nazwisk z reguły się nie tłumaczy, i bardzo dobrze, bo co by to było za pole do głupich żartów!   

            Kiedyś we Francji jakaś znajoma pytała mnie, czy i co znaczy nazwisko Tołstoj? I była ogromnie zaskoczona, kiedy się dowiedziała, że Lew Tołstoj, to tyle co Leon Tłusty. Wydało się jej, że to brzmi jakoś mało dostojnie jak na wielkiego pisarza, do tego hrabiego, i jak wiadomo – bardzo szczupłego.

            Więc o nazwiskach nie będę pisać, ale chciałabym wspomnieć o imieniu, które zrobiło wielką karierę.

Mamy teraz maj, miesiąc poświęcony Matce Bożej, patronce tysięcy Marii. A chyba mało kto wie, że w Polsce do końca XVII wieku żadna dziewczynka nie otrzymała na chrzcie imienia Maria. Imię to było zastrzeżone dla Matki Jezusa, podobnie jak w Polsce do dziś imię Jezus  jest zastrzeżone tylko dla Niego.

            I kiedy w 1644 roku królową Polski została księżniczka Marie Louise  Gonzague, musiała na mocy kontraktu ślubnego z Władysławem IV zmienić kolejność imion na Ludwikę Marię, a w polskich dokumentach opuszczała Marię i podpisywała się samą Ludwiką, jako „Ludowika Regina”, czyli Ludwika Królowa.

            Ale… Królowa Ludwika przywiozła ze sobą do Warszawy swoją ulubienicę i wychowankę, kilkuletnią Marie–Casimire d’Arquien, Marię Kazimierę. Dziewczynce nikt nie narzucał zmiany imienia i kiedy jako dorosła, w wyniku drugiego małżeństwa, mademoiselle d’Arquien została hetmanową Sobieską, a po elekcji Jana – królową Polski. I tak oto mieliśmy królową  imieniem  Maria Kazimiera. Zakochany król małżonek nazywał ją Marysieńką i bardzo prędko imię to znalazło w naszym kraju setki i tysiące naśladowczyń. W metrykach kościelnych można imię Marii znaleźć już pod koniec XVII wieku, a stopniowo rozpowszechniło się ono tak bardzo, że chyba do dziś jest najczęstszym imieniem żeńskim w Polsce.