MOJE TRENY
(pisane od listopada do lutego 2010, po nagłej śmierci Zbyszka pod Giewontem 6 września 2009 r.)
(24 listopada)
spotykamy się już tylko we śnie *** odkąd umarłeś nasze wspólne życie też wydaje mi się snem i takie krótkie zrobiły się te lata prawie czterdzieści lat… *** jesteś teraz mądrzejszy o śmierć i – być może – wolno ci zsyłać mi dobre rady *** (27 listopada ) ludzie boją się samotności śmierci kogoś bliskiego ja już nie już nie muszę już umarłeś choć nic tego nie zapowiadało z wyjątkiem mojego lęku jakiejś obsesji, że wkrótce odejdziesz i stało się… *** poznaję gorzki smak samotności przez słone łzy już się jej nie muszę bać muszę ją oswoić *** czy tam, gdzie teraz jesteś wyczuwasz moją tęsknotę? czy ma ona jakieś znaczenie dla ciebie? czy też wkrótce będzie tylko snem? (28 listopada) *** tak więc jesteś już w zaświatach… trafiasz? czy błądzisz? „że też ty się zawsze musisz martwić” – słyszę no tak, to prawda, przecież ty zawsze umiałeś wszędzie trafić *** jak to się stało że zabrałeś ze sobą moją energię? przecież trzeba umyć okna przed zimą… *** jak tyś to zrobił jak to zrobiłeś było cię tak pełno a teraz?... *** zagłuszam ból robotą tkwię godzinami nad cudzym tekstem znasz tego autora ale już nie spytasz czy coś mi pomóc przetłumaczyć bo „ja wprawdzie włoskiego nie znam ale zaraz ci przetłumaczę” – śmiałeś się i… tłumaczyłeś ale teraz już nie już nie… ile będzie takich „już nie”?
c.d.n.