Święte Himalaje

cz. 1

Mędrcy są źródłem z którego ludzkość czerpie wiedzę i  mądrość

[Opracowane na podstawie książki Swamiego Ramy „Żyjąc wśród himalajskich mistrzów”, tł. Krzysztof Chudziński, Limbus 2000]

Himalaje to najpotężniejsze góry na naszej planecie. Ciągną się prawie na dwa  i pół tysiąca kilometrów, a wzwyż sięgają niemal dziewięciu tysięcy. Ich nazwa pochodzi z sanskrytu, składa się z dwóch słów: hima, co znaczy śnieg, i alaya, co znaczy dom. Są więc Domem śniegu.

I dalej Swami (tzn. mnich) Rama pisze tak:

„Ja jednak chciałbym, abyście byli świadomi faktu, że Himalaje nie są jedynie domem śniegu, lecz także fortecą mądrości joginów oraz skarbnicą duchowości dla milionów ludzi, niezależnie od ich religijnych przekonań. […]

Urodziłem się i wychowałem w dolinach Himalajów. Wędrowałem po nich od ponad czterech i pół dziesięcioleci, i kształcili mnie mędrcy.[…] Wspinałem się na wysokość 6000 m bez aparatu tlenowego i współczesnego sprzętu do wspinaczki. Wiele razy brakowało mi pożywienia, bywałem zmęczony, a niekiedy ranny i bliski utraty przytomności, ale zawsze w taki czy inny sposób otrzymywałem pomoc.

Himalaje są moimi duchowymi rodzicami, a życie pośród gór było dla mnie jak życie w łonie matki. Wychowała mnie ona w swoim naturalnym środowisku i natchnęła, abym żył w określony sposób.

Kiedyś, gdy miałem 14 lat, pobłogosławił mnie pewien nieznany mędrzec i dał mi płat kory z drzewa bhoja patra – [podobnie jak płaty kory z naszej brzozy używane  dawniej jako papier] – na którym widniał starożytny tekst […]”Pozwól, aby wokół ciebie było niewiele świata. Wstąp na ścieżkę duchowości.”

I tak się stało. Wędrujący chłopiec z gór wybrał sobie mistrza w jednej z grot i został mnichem.

Miłość jaką otrzymał od mistrzów – napisał –  jest jak wieczysty śnieg  Himalajów. Kiedy stała się Panem jego życia, całkowicie pozbył się strachu i ruszył w podróż od jednej jaskini do drugiej […]

„Mędrcy Himalajów nauczyli mnie, po pierwsze, „ewangelii” natury. Zacząłem słyszeć muzykę kwitnących kwiatów, pieśni ptaków, a nawet symfonie grane przez najmniejsze źdźbła traw i gałęzie krzewów. We wszystkim obecne jest piękno. Jeśli ktoś nie nauczy się słuchać muzyki natury i nie uzna jej piękna, wtedy to, co zwykle nakłania go do poszukiwania źródła miłości, zostanie zagubione.[…]

„Ewangelia” natury głosi swoje przypowieści poprzez płynące z lodowców strumienie, doliny usiane liliami, lasy pełne kwiatów i światło gwiazd. „Ewangelia” ta odsłania wyjątkową wiedzę, dzięki której można się uczyć prawdy i postrzegać dobro w całym jego majestacie i chwale.”

Kiedy ktoś wczuwa się w muzykę natury – powiada – i dostrzega jej piękno, jego dusza wibruje w harmonii z całym otoczeniem.[…] Umysł człowieka powinien być przyuczony do kochania natury, zanim jeszcze spojrzy w przyszłość swego życia.[…]

 Kiedy siedzisz o poranku i o zmierzchu na szczytach gór, dostrzegasz piękno wszędzie wokół. Jeśli jesteś człowiekiem uduchowionym –  pisze Rama – rozumiesz, że to piękno jest nieodłącznym aspektem Pana, którego atrybutami są prawda, wieczność i piękno.[…]

Jak widać odrobinę inna ta triada niż u Platona (prawda-dobro i piękno), ale bardzo jej bliska.

Poranek, popołudnie, wieczór i noc – pisze dalej Autor – wszystko ma tu swoje własne piękno, jakiego żaden język nie jest w stanie opisać. Góry wielokrotnie w ciągu dnia zmieniają swoje kolory, ponieważ mają na swe usługi słońce. O poranku są srebrne, w południe – złote, a wieczorem sprawiają wrażenie czerwonych.  

„Piękno tych gór jest doskonałe i wymyka się wszelkim opisom. Świt w Himalajach jest tak cichy i spokojny, że sam wprowadza aspiranta w ciszę. Oto dlaczego ludzie Himalajów medytują.” […]

„Wieczorami, kiedy słońce przebija się przez chmury, odnosi się wrażenie, że potężny Malarz rozlewa miliony kolorów na śnieżne szczyty tworząc obrazy, jakie nigdy nie zdołałyby wyjść spod pędzla artysty-człowieka. Na całą sztukę w Tybecie, Chinach, Indiach i Persji niezaprzeczalny wpływ wywarło piękno Himalajów.”

 I ja także – przyznaje Rama – próbowałem malować, ale odłożyłem pędzle, ponieważ moje obrazy wydały mi się niezdarnymi gryzmołami […]

Kiedy ktoś – pisze dalej – uświadamia sobie wyższy poziom piękna, jakie ukazuje mu się poprzez naturę, wówczas staje się prawdziwym artystą. Kiedy artysta staje się świadomy źródła, z którego płynie całe piękno, zamiast malować, zaczyna tworzyć poezję. Pędzle i kolory bowiem nie mają dostępu do owego najczystszego poziomu świadomości. Duchowe piękno musi być wyrażane na coraz subtelniejszych poziomach. Na tych wyższych poziomach Rama sytuuje poezję.

 Himalaje – powiada – pełne są tajemnic dla poetów, malarzy, muzyków i podróżników, ale swoje najważniejsze przesłania ujawniają tylko tym, którzy są na nie przygotowani. Jedynie mistycy mogą przeniknąć sekrety tych cudownych gór.

A dalej opisuje coś, co także nie należy do zwykłych zjawisk:

„Miałem zwyczaj wędrować po górach z moim ulubieńcem – niedźwiedziem, który był mi wierny. Bardzo mnie lubił i nie był w stanie nikogo zranić, ale zwaliłby z nóg każdego, kto podszedłby do mnie za blisko. Nazwałem go Bhola i podczas tamtych dni był mi najwierniejszym towarzyszem. Od jedenastu lat mieszkał w pobliżu mojej jaskini i zawsze czekał na mnie, kiedy wychodziłem w góry. […] Każdego ranka, trzymając w dłoni długi kij, wspinałem się na szczyty gór znajdujące się w promieniu od 8 do 10 km od mojej jaskini. Miałem przy sobie swój pamiętnik, kilka ołówków i niedźwiedzia Bhola.”

Dziki niedźwiedź – a stał się opiekunem mnicha. I wśród naszych świętych to się zdarzało, ale nie bardzo wierzymy w lwicę św. Hieronima, czy w łagodne wilki św. Franciszka; uważamy, że to przykłady średniowiecznych bajek.

                                               c.d.n.