Trzej synowie szewców

                       Syn szewca,  3

                                                c.d.                                       

Powiada stare rzymskie przysłowie inter arma silent Musae – w swobodnym tłumaczeniu – gdy grzmią działa, milkną Muzy. To niestety prawda, jednak latem 1944 roku Muzom wyjątkowo udało się przebić przez huk dział.

            Skąd to wiem? Miałam wielkie szczęście, że kiedy w 2018 roku pisałam „Ocalić sztukę”, (podtytuł: Włochy podczas II wojny światowej), dostałam od przyjaciela na emigracji włoską wersję odnalezionych niedawno, bo w 2011 roku, „Dzienników” kapitana Clarke’a. Jako że i on, już jako trzeci z kolei przedstawiciel ludzi pióra, opisał swoje przeżycia związane ze „Zmartwychwstaniem”, tyle tylko, że nikomu się do tego nie przyznał; jego zapiski kilkadziesiąt lat przeleżały w żołnierskim plecaku. Natrafiono na nie dopiero po śmierci angielskiego artylerzysty.  I tak, zyskaliśmy świadectwo wydarzeń z pierwszej ręki. Skorzystajmy zatem z niezwykłej okazji i oddajmy głos kapitanowi.    

Cytuję fragment, w którym Anthony Clarke opisuje sytuację, gdy na rozkaz dowódcy, obserwuje Sansepolcro jako artylerzysta odpowiedzialny za ostrzał.

            Wzeszło słońce na czystym niebie: przed nami widać było wyraźnie Sansepolcro. Istniało podejrzenie, że nieprzyjaciel jest jeszcze w mieście, jak mi powiedziano przez radio, wobec czego musiałem wydać rozkaz ostrzału, zanim nadejdą nasze oddziały. Skoordynowałem ogień i kazałem wystrzelić dwie czy trzy salwy. Marcus Klinton, mój dowódca, poinformował mnie przez radio, że amunicji jest dosyć i mogę jej używać dowoli. Następnego ranka był przewidziany atak, więc oczekiwano od nas, że utorujemy drogę oddziałom. Tak więc wydałem rozkaz ostrzału. W międzyczasie przez lornetkę obserwowałem z daleka miasto, metr po metrze, nie zauważając najmniejszej oznaki obecności wroga, nawet jeśli to nie oznaczało, że opuścił miasto.

            Dokładnie w tym momencie ogarnęły mnie wątpliwości. Sansepolcro – to mi brzmiało dziwnie znajomo. Skąd znałem nazwę tego miasta? Jeśli ją zapamiętałem, musiało to być coś ważnego, ale nie mogłem sobie przypomnieć ani gdzie, ani kiedy ją usłyszałem.

            W międzyczasie ja i kolega [żołnierz rozpoznania artyleryjskiego] podeszliśmy do  jakiegoś chłopca w łachmanach z psem.

Spytaliśmy go: – Tedeschi?[Niemcy?] Sansepolcro?- wskazując na miasto. Chłopiec potrząsnął przecząco głową, skrzywił się i pokazał palcem na wzgórza.  [Gdzie odeszli.]

            I wtedy uprzytomniłem sobie, skąd znam tę nazwę: „la più bella pittura del mondo!” Miałem jakieś osiemnaście lat, kiedy czytałem ten esej Aldousa Huxleya. […]

Jezus Chrystus – Piero dela Francesca

Policzyłem wystrzelone pociski i zdałem sobie sprawę, że kontynuując ostrzał, ryzykowałem ciężkie uszkodzenie fresku, jeśli tego jeszcze nie zrobiłem. I kazałem wstrzymać ogień.

Dowódca kierujący operacją, zapytał przez radio, czy może wiedzieć, dlaczego przerwałem ostrzał? Uspokoiłem go mówiąc, że nie widziałem pozycji wroga do ostrzeliwania. W rzeczywistości nie byłem tego całkiem pewny; podjąłem bardzo śmiałą, lecz ryzykowną decyzję, która mogłaby kosztować mnie sąd wojenny, gdyby piechota aliancka, wkraczając do Sansepolcro, została zaskoczona i zaatakowana […] Była przerwa w łączności, co uratowało mnie przed koniecznością udzielenia szczegółowych wyjaśnień.[…]

Kiedy się ściemniło, wycofaliśmy się i powróciliśmy z kolegą na pozycje baterii. Następnego dnia wkroczyliśmy do Sansepolcro bez żadnych strat i nie napotykając oporu. Spytałem od razu, gdzie się znajduje „Zmartwychwstanie”, a gdy znalazłem się przed Palazzo Comunale, zobaczyłem, że budynek był nietknięty. Wszedłem i oto całe i ocalone, wspaniałe „Zmartwychwstanie” Piera, „la piu bella pittura del mondo”, jak je opisał Huxley.[…]

Mieszkańcy zaczęli fresk osłaniać workami z piaskiem, ale doszli tylko na wysokość pasa Chrystusa Zmartwychwstałego. Podniosłem oczy na sufit i zdałem sobie sprawę, że wystarczyłby jeden pocisk, żeby zniszczyć to dzieło.

Niekiedy zapytuję samego siebie, jakbym się teraz czuł, gdyby mi się przytrafiło zniszczyć „Zmartwychwstanie”? Przez chwilę myślałem, żeby napisać do Huxleya. [Pisarz żył w latach 1894-1963.] To, co się zdarzyło było wspaniałym przykładem potęgi literatury i tego, jak pióro może się okazać silniejsze od miecza!

Więc jednak! Chociaż ten jeden raz szept sztuki przebił się przez huk armat i zwyciężyły Muzy: sztuka pędzla i sztuka pióra, a także sztuka czytania. Można powiedzieć, że Sansepolcro ocalało dzięki tej trójcy: malarzowi, następnie pisarzowi, a na końcu – czytelnikowi w mundurze.

Dziś fresk, po gruntownej i zawrotnie drogiej renowacji podjętej w latach 2015-2018, króluje w Museo Civico, czyli dawnym Palazzo Comunale.

        [A zdjęcie młodego kapitana Clarke’a w mundurze, jak również świetne reprodukcje samego fresku, można zobaczyć w artykule na jego temat w Niezłej Sztuce; natomiast kompletny cytat wspomnień kapitana – w mojej książce p.t. „Ocalić sztukę”na stronach 270-273. [PWN 2019]