Weź synu Ewangelię…

            O duchowości w malarstwie, cz. 3

 A teraz weźmy pod lupę malarza, który otrzymuje konkretne zlecenie, w tym wypadku namalowania Zwiastowanie. Nikt nie zaprzeczy, że to wydarzenie z dziedziny ducha – pojawia się tu przecież sam anioł z nieba i komunikuje Pannie Maryi coś, co ma odmienić losy świata.

Jak malarz ma uchwycić i przekazać niezwykłość tego zdarzenia?

             W okresie dominacji sztuki bizantyńskiej, nie miał tu większych trudności;  obowiązywał kanon, a w nim wszystko było z góry określone – otoczenie, tło, postacie, przedmioty. Posługując się gotowym układem, artysta głównie swoim talentem odwoływał się do  duchowości wiernych. Sztuka mnichów była sztuką mistyczną, przeznaczoną dla tych, którzy mieli zamknąć oczy fizyczne, a uruchomić wzrok wewnętrzny, uzyskać widzenie duchowe.

Kiedy w XIV wieku zbuntowani malarze włoscy odrzucili rygory ikonopisów, obowiązek sztywnego kanonu, kiedy św. Franciszek „upoważnił” artystę do przedstawiania widzialnego, realnego świata jako wspaniałego dzieła bożego, a Giotto „odkrył” trzeci wymiar, perspektywę – malarz zyskał swobodę. Można powiedzieć, że spuszczono wyobraźnię z łańcucha, malarz miał prawo kreacji. Pozostał jednak obowiązek zachowania wierności zapisowi Ewangelii. Malował przecież przeważnie do kościoła, rzadko do prywatnej sypialni jaśnie pana. I ksiądz- zleceniodawca uważał, że  Ewangelia malarzowi z pewnością wystarczy. Zapewniał zalęknionego artystę:

 – Weź synu Ewangelię wg św. Łukasza, tam wszystko znajdziesz.

Malarz brał jego zapewnienie za dobrą monetę, lecz przeżywał zawód –    Ewangelia, jako źródło inspiracji artystycznej, okazała się bowiem niezmiernie skąpa. Bo oto, czego się dowiedział od św. Łukasza:

  […] posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida, a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „bądź pozdrowiona  pełna łaski, Pan z Tobą.[…] Ona zmieszała się na te słowa […] Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. oto poczniesz i porodzisz syna, któremu nadasz imię Jezus […] Duch Św. zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego  osłoni Cię”. [Łk 1, 26 – 35.]  

Ale gdzie się to wszystko się stało?  Jak wyglądał ów anioł? A jak Maryja? A  wnętrze Jej domu? To wszystko, co Ewangelista pominął, dla malarza było niezwykle ważne! Weźmy dom.

 Św. Łukasz, jak wszyscy współcześni mu mieszkańcy tamtych terenów, dobrze znał typy domostw w Palestynie, nie widział więc powodu, by opisać dom Maryi. Zwłaszcza, że Ewangelia nie była przecież pomyślana jako przewodnik po Ziemi Świętej! Przypuszczalne mieszkanie Matki Bożej, podobnie jak wiele innych, mieściło się w grocie obmurowanej od zewnątrz dodatkowym pomieszczeniem. Taką część dobudowaną do skały z grotą wewnątrz, uznaną według tradycji lokalnej za komnatę Matki Bożej, przewieźli krzyżowcy w 1294 roku do Loreto we Włoszech i z biegiem lat przylgnęła do niej nazwa Domku Loretańskiego. Ale malarze niezmiernie rzadko korzystali z tej autentycznej, (a w XX wieku potwierdzonej przez naukowców, co do palestyńskiego pochodzenia) części mieszkalnej w swoich obrazach.     

No tak, ale może archanioł Gabriel zwiastował Maryi niezwykłą nowinę poza domem? A o jakiej porze dnia? Co akurat robiła Najświętsza Panienka? Na ikonach często trzyma kądziołkę w ręku, przędzie, a czasem można też zobaczyć Zwiastującego Anioła i Maryję przy studni; to zapożyczenia z apokryfów.

Ikona zwiastowanie przy studni Maryi
Ikona zwiastowania przy studni Maryi

Na późniejszych obrazach malarze ukazują Maryję, jak czyta pobożną księgę, albo modli się  na klęczniku. Ale jak była ubrana?  

Pytania się mnożą. Ewangelia to nie podręcznik malarza, a obowiązujący do niedawna zestaw przedmiotów i symboli na ikonie, stał się na przełomie XIV i  XV wieku  nieaktualny. Skąd wobec tego zaczerpnąć dane? Czym malarz ma zapełnić tę scenę?

Jeśli chodzi o postać archanioła, to nie sprawia większego kłopotu – jej  niezwykłość można ukazać dzięki  skrzydłom. Dziewictwo Maryi można oznaczyć przyjętym od wieków symbolem kwiatu lilii; albo trzyma ją w dłoni anioł, albo  stoi w wazonie na podłodze. A reszta, to co w istocie jest najważniejsze, przesłanie z nieba, malarz przekazuje słowami: gotyckimi literami, po łacinie, na falującej  wstędze, wstawia słowa anioła: „Ave Maria, gratia piena …”  

Z czasem wstęga zniknie i malarz zastąpi ją licznymi elementami, częściowo zaczerpniętymi z apokryfów, częściowo z realiów współczesnego otoczenia. Symbol Ducha Św. w postaci gołębicy, zamieni na popiersie siwobrodego Boga Ojca, wyłaniającego się z chmurek pod pułapem izby i wypuszczającego duszyczkę Jezusa po strumieniu światła w stronę przyszłej Matki. Całą scenę umieści w gotyckim kościele czy kaplicy, a nawet w ładnie umeblowanym, czyściutkim, panieńskim pokoiku, jeśli malarzem jest Flamand, czy w …gabinecie kardynała, fundatora obrazu wraz z nim samym i jeszcze jego patronem. Tak właśnie, na wyraźne życzenie kardynała Caraffy, wzbogacił „Zwiastowanie” młody Filipino Lippi w kościele Santa Maria sopra Minerva w Rzymie.

Filippo Lippi zwiastowanie
Filippo Lippi Zwiastowanie

Z biegiem lat artyści poszukają jeszcze innych rozwiązań. Realia będą coraz bogatsze i coraz mniej pasujące do starożytnej Palestyny.

 Trudności z usytuowaniem sceny, to nie wszystko; kryją się tu jeszcze trudności innego rodzaju, z dziedziny  psychologii,  najbliższej sfery duchowości.   

Posłaniec boski bowiem nie przyleciał do Maryi z zapytaniem, czy się ewentualnie zgadza na nieślubne dziecko? On przyleciał jej oznajmić poczniesz i porodzisz Syna – i basta. Nie dał Marii czasu na zastanowienie, ani żadnej możliwości wyboru. Tu nie ma co kombinować – tu jest miejsce tylko na fiat – niech się stanie.

 Ewangeliczny opis reakcji obu postaci jest równie skąpy jak opis ziemskich realiów i narzuca  malarzowi powściągliwość; zazwyczaj więc artysta ukazuje obojętną twarz zwiastującego Gabriela i posłuszną, pełną pokory i zgody, postawę Maryi. 

Ale przecież w Ewangelii czytamy, że Ona zmieszała się na te słowa. Może więc należałoby pokazać poruszenie wewnętrzne? Tylko że to wcale nie takie proste!  Przed renesansem rzadko się owo zmieszanie pokazuje. Znam tylko jedno takie wczesne „Zwiastowanie”, pędzla Simona Martiniego. Choć jego obraz ma jeszcze  złote tło, czyli umowne niebiosa zamiast jakiegoś wnętrza, malarz wprowadził coś nowego: oto Maryja cofa się przed aniołem, a grymas jej delikatnie wygiętych w podkówkę ust wyraźnie pokazuje, że Najświętsza Panienka się boczy, że użyję pasującego tu idealnie słowa z naszej staropolskiej mowy. Całkiem nie wygląda na zachwyconą, jest lekko naburmuszona i wcale Jej niespieszno do wypowiedzenia sakramentalnego „fiat”….    

 Simone Martini "Zwiastowanie"
Simone Martini – „Zwiastowanie”
Simone Martini "Zwiastowanie" Maryja
Simone Martini – „Zwiastowanie” Maryja

                                                           c.d.n.