Impresje z podróży

 FLORENCJA  PO  RAZ  PIERWSZY W  ŻYCIU

                Za pierwszym  pobytem w Rzymie nie zachwyciłam się Wiecznym Miastem. Czułam się przytłoczona jednakowo samochodami i ruinami. Byłam nieprzygotowana, a Rzym wymaga przygotowania. Marzyłam o Florencji; ciągle stęskniona za średniowiecznym Paryżem, chciałam je odnaleźć we Florencji. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, uciekłam z Rzymu i pojechałam zwiedzić Florencję. Nie zawiodłam się; o wiele mniejsza od potężnego Rzymu i nieskomplikowana w układzie ulic, przy tym tak bogata w łatwo dostępne piękno, oczarowała mnie. 

            Z tego pierwszego, zaledwie trzydniowego pobytu, zapisałam w dzienniku to, co zrobiło na mnie wtedy największe wrażenie.

            Co za widok z Piazza Michel Angelo! Stoi się wysoko nad dachami, pod stopami ściele się całe miasto niczym kamienne morze z czerwonych dachówek, a wśród tej zwartej drobnicy kamienic wybija się jak jakiś wieloryb potężna katedra – duomo – z kopułą Brunelleschiego.

            Druga rzecz niezwykle piękna to zdumiewający kościół Orsanmichele, czyli Oratorium św. Michała. Budynek otwarty na przestrzał od dwu ulic. Kiedy wchodzisz tak po prostu z ulicy, bez żadnych schodów, zaskakuje cię to wnętrze: ogarnia cię mrok w którym migoce mnóstwo cienkich wysokich świec przed obrazem ze Św. Anną Samotrzecią i przed gotycką Madonną z przeciwnej strony. Ta świątynia o dwóch tylko nawach, zbudowana na rzucie kwadratu, jest równie czarowna jak wnętrze niezapomnianej La Sainte Chapelle w Paryżu na parterze. Tu zmrok ma barwę granatowej nocy, bo takie właśnie ciemne i niezwykle piękne są witraże. Głęboka cisza i nastrój nie do opisania.

            Trzeci zachwyt wywołał most, słynne Ponte Vecchio na Arno, gęsto zabudowany i z zewnątrz paskudny, bo oblepiony niczym pijawkami jakimiś budami, składami jak w średniowieczu, z ciężkimi okiennicami i podparte tu i tam jakimś drągiem. Ale wewnątrz – cudo! Idziesz jakby normalną ulicą, mijając po obu stronach eleganckie witryny sklepowe z jeszcze elegantszymi cenami pięknych wyrobów jubilerskich. Tylko trzy arkady pozostawiono nie zabudowane; przez nie można podziwiać zachodzące w rzece słońce. „Urodziłem się w wielkim mieście nad piękną rzeką Arno” – pisał Dante i z tego miejsca można dzielić z nim zachwyt rzeką.

I dalej piszę o widocznych wciąż skutkach tragicznej powodzi sprzed dwóch lat, że brunatne ślady towotu jaki wtedy wypłynął z popękanych zbiorników z opałem i zalał miasto wraz z wodą, sięgają na murach na wysokość mego wzrostu, że w bazylice Santa Croce trwają intensywne prace konserwatorskie, wszędzie wiszą zamokłe obrazy zaklejone bibułką japońską w najczulszych miejscach, a wyglądają jak obandażowane. Zraniona Florencja liże swoje rany z pomocą konserwatorów wolontariuszy przybyłych z całego świata, także z Polski.