Z lektury

To dzisiaj brzmi jak spełniające się na naszych oczach proroctwo

                                      LIST INDIANINA z XIX w.

            Fragmenty Listu wodza Indian do prezydenta Stanów Zj., Pierce’a Franklina z 1855 roku w zw. z propozycją wykupienia terenów zamieszkałych przez Indian dla białych osadników

                                               Słowa moje są jak gwiazdy – nie giną

Wielki Wódz w Waszyngtonie podaje do wiadomości, iż życzy sobie nabyć nasz kraj. Wielki Wódz załącza też słowa przyjaźni i dobrej woli. To bardzo miło z jego strony, bo wiemy przecież, że jemu na nic się nie zda nasza przyjaźń.[…]

Przemyślimy przeto jego propozycję, bo zdajemy sobie sprawę, że – jeśli ziemi nie sprzedamy – przyjdzie Biały Człowiek z bronią i zagrabi nasz kraj. Jak można handlować niebem czy ciepłem ziemi? Takie pojęcie jest nam zupełnie obce. […]

Umarli Białych zapominają o kraju swego urodzenia, bo odchodzą, by wędrować wśród gwiazd. Nasi zmarli nie zapomną nigdy tej cudownej ziemi, bo ona jest dla Czerwonego Człowieka matką. My jesteśmy cząstką ziemi i ona jest cząstką nas. Pachnące kwiaty to nasze siostry, sarna, koń, wielki orzeł – to nasi bracia. Skaliste góry, soczyste łąki, ciepło ciała kucyka i człowieka to wszystko należy do jednej i tej samej rodziny. […]

Jeżeli przeto Wielki Wódz w Waszyngtonie podaje nam do wiadomości, że nasz kraj przeznaczył na sprzedaż, to żąda od nas wiele. Wielki Wódz zawiadomił nas też, że ofiaruje nam miejsce, gdzie będziemy mogli żyć spokojnie i wśród swoich. On będzie naszym ojcem, a my jego dziećmi. Ale czy to możliwe? Bóg kocha wasz naród, a Czerwone dzieci opuścił. Wysyła maszyny do pomocy Białemu Człowiekowi i buduje mu wielkie wsie.[…] Wkrótce zalejecie cały kraj, jak rzeki zalewają jary po niespodzianym deszczu. Mój naród jest jak odpływająca fala, ale bez nadziei powrotu.

Nie, jesteśmy innej rasy. Nasze dzieci nie bawią się z waszymi i nasi starcy opowiadają inne historie niż wasi. Bóg jest do was dobrze usposobiony, a my zostaliśmy sierotami. Przemyślimy przeto waszą propozycję sprzedaży naszego kraju. To nie będzie łatwe, bo przecież ten kraj jest dla nas święty.[…]

Cieszymy się tymi lasami. Nie wiem – nasz sposób odczuwania jest inny niż wasz. Błyszcząca woda, co pędzi w strumykach i rzekach jest nie tylko wodą, lecz także krwią naszych przodków.[…] Szmer wody jest głosem moich praojców.[…] Rzeki są naszymi braćmi. Gaszą nasze pragnienie. Niosą nasze łodzie i żywią nasze dzieci. Musicie więc odnosić się do rzek z uprzejmością należną naszym braciom.

Czerwony Człowiek wycofuje się nieustannie przed nacierającym Białym Człowiekiem jak ustępuje wczesna mgła w górach przed porannym słońcem. Ale popiół naszych ojców jest święty.[…]

Wiemy, że Biały Człowiek nie rozumie naszego sposobu bycia. Dla niego jedna część kraju nie różni się niczym od drugiej.[…] Przychodzi nocą i wydziera ziemi, co tylko potrzebuje. Ziemia nie jest jego bratem, lecz wrogiem, a zdobywszy ją, kroczy wciąż dalej i dalej […] Swoją matkę-ziemię i swego brata-niebo traktuje jak rzeczy do kupowania i plądrowania, do sprzedawania niczym owce albo świecące perły. Jego nienasycenie pochłonie ziemię, zostawiając wszędzie tylko pustynię.

Nie wiem – nasz sposób bycia jest inny od waszego. Wygląd waszych miast zadaje ból oczom Czerwonego Człowieka, być może dlatego, że Czerwony Człowiek jest dzikusem i niewiele rozumie. W miastach Białych brakuje ciszy. Nie ma takiego miejsca, gdzie można by godzinami słuchać, jak się rozwijają liście wiosną, jak brzęczą owady. Ale może to tylko dlatego, że jestem dzikusem i nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć.

Cóż to jednak za życie, gdy nie można usłyszeć wołania samotnego lelka albo kumkania żab w stawie? Jestem Czerwonym Człowiekiem i nie rozumiem tego. Indianin kocha łagodny szmer wiatru przelatującego nad doliną, kocha zapach wiatru oczyszczonego przez południowy deszcz albo wiatru ciężkiego od sosnowej woni. Powietrze jest czymś drogocennym dla Czerwonego Człowieka, bo wszystkie rzeczy podzielają ten sam oddech: drzewo, zwierzę, człowiek… Biały zdaje się nie zauważać powietrza, którym oddycha; nieczuły na wszelkie smrodliwe zapachy jest jak konający tygodniami.[…]

Dziwne żądanie kupna naszego kraju przemyślimy i jeśli zdecydujemy się je przyjąć, to tylko pod jednym warunkiem: Biały Człowiek musi obchodzić się ze zwierzętami jak ze swoimi braćmi. Jestem dzikusem i nie pojmuję tego inaczej. Widziałem tysiące gnijących bawołów pozostawionych przez Białego Człowieka, a zabitych z przejeżdżającego pociągu. Jestem dzikusem i nie mogę zrozumieć, jak kopcący Żelazny koń może być ważniejszy od bawołu, którego my zabijamy tylko dla zachowania naszego życia.[…]

Co się stanie, gdy wszystkie bizony zostaną wybite? Co się stanie, gdy wszystkie konie zostaną ujarzmione? Co nastąpi, gdy najmroczniejsze zakątki lasu wypełni woń licznych ludzi, a zarys kwiecistych wzgórz przekreślą Mówiące Druty? Co stanie się wtedy z zaroślami? Co? One znikną! Gdzie wtedy podzieje się orzeł? On też zniknie! A co będzie oznaczać pożegnanie z chyżym koniem i z łowami? Będzie oznaczało jedno: koniec życia, początek wegetacji.

Co przydarza się zwierzętom, wkrótce przydarzy się ludziom. Wszystkie rzeczy są ze sobą wzajemnie powiązane. Co spotyka ziemię, spotka także synów tej ziemi. Musicie uczyć wasze dzieci, ze ziemia pod waszymi stopami jest prochem naszych praojców. Aby szanowały kraj opowiadajcie im, że ziemia ta jest zamieszkana przez duchy naszych przodków…[…]

Jeśli ludzie plują na ziemię, opluwają samych siebie. Wiemy bowiem: ziemia nie jest własnością człowieka, to człowiek należy do ziemi.[..] Wszystkie rzeczy są połączone jak krew, która wszystkich nas jednoczy. To nie człowiek utkał sieć życia, on jest tylko jednym ze splotów. Cokolwiek człowiek uczyni z siecią, uczyni samemu sobie.

Biały Człowiek będąc przejściowo przy władzy wierzy, że to on jest już bogiem a ziemia jego własnością [..]

Nieważne, gdzie spędzimy resztę naszych dni. Nie zostało zresztą ich zbyt wiele. Jeszcze parę godzin, parę zim… Ale dlaczego mam opłakiwać upadek mojego narodu? Narody składają się z ludzi, nie z czego innego. A ludzie przychodzą i odchodzą jak fale na morzu… Także Biali przeminą, może jeszcze szybciej niż wszystkie inne plemiona.[…]

Postępujcie tak dalej, a pewnej nocy udusicie się we własnych odpadach i w nieczystych łożach.