Z życia wzięte

Jak pewien kaczorek zmienił płeć, a pewna jaszczurka zamieniła się w krokodyla Kaczorek Agatki             To było we Wrzeszczu. Agatka to wnuczka pani Loni, koleżanki mojej Mamy jeszcze z czasów szkolnych w Wilnie.  Któregoś roku, wczesną wiosną, pani Lonia zaprosiła Mamę nad morze i właśnie wtedy wydarzyła się  ta historia. Agatka miała wtedy jakieś 10… Czytaj dalej Z życia wzięte

Z życia wzięte

                                               Dwie kocice             Tę historię opowiedziała nam córka pana doktora, który odegrał tu ważną rolę. Bo to pan doktor, chirurg urolog, kiedy usłyszał pod drzwiami mieszkania miauczenie, otworzył drzwi i pozwolił się wślizgnąć szarej kotce. Takiej pospolitej dachówkowej, dzikiej. Buszowała w Śródmieściu i nigdy wcześniej doktor jej nie widział.             Zaniedbana, wychudzona, bezpańska,… Czytaj dalej Z życia wzięte

Z życia wzięte

 Kubuś             To był jamnik. Zwyczajny, niski i długi, jak to jamniki. Nie posądzałam go o zbytek rozumku. Jamnik jak jamnik. Ale któregoś roku przekonałam się, jak bardzo się myliłam.  To był piesek na występach gościnnych w naszym bloku: co roku latem  bywał podrzucany moim sąsiadom z piętra wyżej. Ich córka z zięciem na czas… Czytaj dalej Z życia wzięte

Uśmiechnij się!

Gucio się poniżyłMoja koleżanka spędzała wakacje, jak co roku, z wnukami w letnim domu na Mazurach. Maleńki kociak, nazwany Guciem umykając przed nadmiernymi pieszczotami dzieci, wlazł wysoko na orzech rosnący przed domem. Wejść, wszedł, ale nie umiał z niego zejść i wołał po swojemu o pomoc. Dzieci stały pod drzewem i bardzo przejęte wzywały na… Czytaj dalej Uśmiechnij się!

Sobowtór?

                                        TO  JA  MAM  SOBOWTÓRA?             Kiedy jako studentka byłam po raz pierwszy za granicą, zdarzył mi się zabawny incydent. Po kilku tygodniach nieudanych wakacji spędzonych na południu Francji u polskiej rodziny emigrantów, wracałam do Warszawy przez Paryż z tygodniowym postojem. Zamieszkałam w domu sióstr nazaretanek na rue Vaugirard, gdzie pokój dzieliłam… Czytaj dalej Sobowtór?

Okruchy historii

Jeszcze o Chartres             Wspominałam tu niedawno swoje zachwyty nad francuskim gotykiem i urodą  katedry w Chartres. Kilka lat temu jeden z jej witraży zainspirował mnie do uważnego przyjrzenia się scenom biblijnym w malarstwie. Jest to witraż ufundowany przez cech szewców, a przedstawia Boga Ojca w momencie, gdy tchnie duszę w człowieka. Zaintrygowało mnie, że… Czytaj dalej Okruchy historii

Odwaga prawdy

Powiedzieć prawdę tak jak się ją widzi, wymaga wiele odwagi, jeśli jest się związanym z jakąś instytucją. Sprzeciwić się własnej instytucji wymaga jeszcze więcej odwagi. To właśnie zrobił Jezus. Kiedy Chruszczow wygłosił swoją słynną krytykę stalinizmu, ktoś ze słuchaczy zapytał: – A gdzie wy byliście, tow. Chruszczow, kiedy mordowano tych niewinnych ludzi? Chruszczow spytał: –… Czytaj dalej Odwaga prawdy

Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 4

                                   Cz. 4 Włoch naturalnie takich papierów nie miał, bo przecież on sobie i bez tego poradzi. Kiedy celnik mu wyjaśnił całą procedurę, że musi złożyć podanie o zgodę na wywóz do Ministerstwa Kultury, dołączyć do podania fotografię zabytku, zarejestrować te przedmioty w specjalnej placówce Muzeum Narodowego, a wszystko to trwa – jeśli dobrze pójdzie… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 4

Adopcja w stylu neapolitańskim

    Cz. 3 Pomału rozmowa się rozkręcała. Marysia się ośmieliła, zsunęła się z kolan kierowniczki, podeszła najpierw do mnie, potem do Rosiny i wreszcie stanęła przed Fernandem. Miał na sobie elegancki wełniany sweter, cały rozpięty, bo było ciepło. Marysia chwyciła paluszkami delikatnie za górny guzik i zaczęła zapinać sweter. Wszyscy milczeliśmy. Kiedy była przy trzecim… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim

Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 2

 Na początek trzeba było przetłumaczyć masę dokumentów. Okazało się, że Fernando już dzwonił do tłumacza przysięgłego, poleconego mu przez konsula i umówił się z nim na godzinę dwunastą. Pojechaliśmy. Teraz już słuchał uważnie, kiedy mu przypominałam, gdzie należy skręcić w drodze powrotnej. Do tłumacza zajechał z całą skrzynką dobrego wina – skąd ją wziął, pozostało… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 2